
Uczucia sterują naszym życiem. Tym truistycznym stwierdzeniem można zacząć recenzję najnowszej książki Krystyny Mirek. Fascynujące jest psychologiczno-socjologiczne podłoże ludzkiego uzależnienia od spontanicznego wplątywania się w skomplikowane układy towarzyskie, w nadziei sięgnięcia po tego, kogo się chce. Można by skonstatować, że fabuł z tym związanych, powstało już tyle, że zaczyna brakować imion dla głównych bohaterów. Mimo to, za każdym razem dajemy się wciągnąć w grę damsko-męskich namiętności. Spragnieni wrażeń, znużeni rutyną, stęsknieni za odstępstwem od jednostajności codziennego tempa życia, chcemy na moment wejść w świat, który być może znamy z autopsji albo którego nawet nie chcemy doświadczyć - świat, w którym pożądanie, chciwość i wyrachowanie, są naturalnymi cechami prowadzącymi do celu. Zastanówmy się - który mężczyzna nie chciałby być bogatym, przystojnym, dobrze gotującym youtuberem, który odziedziczył po dziadku - mistrzu kuchni - pokaźną willę? Dla wielu przedstawicielek płci pięknej, ktoś taki byłby archetypem ideału, kimś, w kim po prostu trzeba się zakochać i błagać los o to, żeby to nie było tylko platoniczne uczucie. Pomyślmy, co czuje partner kobiety, która od dawna podkochuje się w jego bracie? Jak ciężko się z tym pogodzić, zwłaszcza gdy obiektywnie można uznać, że „mentalnie zdradzany” jest ciepłym, dobrym człowiekiem, z drobnym defektem - nie ma tego „czegoś”, co ma ów brat. Tak na dobrą sprawę, nie powinno się banalizować twórczości, która taki wątek dość precyzyjnie i konsekwentnie eksploatuje. Bo to w gruncie rzeczy konceptualizacje na pograniczu psychoanalizy, poddane uproszczeniu z powodu skomercjalizowania przekazu. Czy Was bowiem cieszyłoby to, że tworzycie związek z kimś, kto chętnie na Waszym miejscu widziałby kogoś innego? Czy umielibyście pogodzić się z tym, że robicie bardzo wiele, by być partnerem bez zarzutu, ale to za mało, bo jesteście tylko sublimacją? Jeszcze bardziej irytujące może być dostrzeżenie, że na pewnym poziomie o wiele większy wpływ na nasze wybory ma biologia niż zdrowy rozsądek. Handicap kogoś, kto ma to „coś”, czego my nie posiadamy, sprawia, że zostajemy w tyle, pogrążeni w przekonaniu, że przegrywamy miłość z powodu istnienia bodźca, którego nawet osoba zakochana nie potrafi dokładnie zwerbalizować. To właśnie jest fundamentem tej powieści. Nie będzie nadgorliwą generalizacją pokuszenie się o wniosek, iż „obyczajówkowe czytadełka” przemycają esencję dysproporcji szczęśliwości, jaka od pradziejów funkcjonuje w obrębie cywilizacji. Mirek uwypukla ponadto sposób, w który próbujemy zakłamywać prawdę o nas samych, koniunkturalnie żonglując naginanymi faktami. Najbardziej nęcące w tego typu literaturze jest to, że większość chciałaby posmakować takich uczuć, pod warunkiem, że zbierze wszystkie benefity i nie ucierpi w walce o somatyczno-duchową satysfakcję. Mimo to, bezpieczniej jednak uniknąć miłosnych rykoszetów przyjmując komfortową pozycję czytelnika, który po prostu przyswaja treść. Nie jest to „epos” gargantuicznie wysublimowany intelektualnie, ale z całą pewnością znajdzie swoich sympatyków. Także Ci, którzy zazwyczaj nie gustują w tego typu literaturze, doszukają się w tej powieści elementów wartych rozważenia pod kątem własnych relacji i sposobu, w jaki doszło do ich zbudowania. Być może niepostrzeżenie dopatrzycie się czegoś, z czym macie osobiste asocjacje i jeszcze mocniej wczujecie się w motywacje, którymi kierowali się bohaterowie tego dzieła.