„Promujemy nasze Regionalizmy” - Duchy Szydłowca…

Chcemy przybliżyć Państwu księgozbiór dotyczący naszego powiatu, jego historii, kultury i legend. Dlatego co jakiś czas, na stronie Powiatowej Biblioteki Publicznej, pojawiać się będą notki, opisujące Szydłowiec i jego okolice. Będą one oparte na informacjach dostępnych w zasobach naszej instytucji kultury. Wierzymy, że dzięki temu odkryjecie swoje miasto na nowo, a przy tym być może sięgniecie po polecane publikacje, by jeszcze dokładniej zgłębić to, co Was zainteresuje.

Nasz mały cykl zaczniemy od tematu bardzo popularnego, bo przecież pogłoski o dziwnych, tajemniczych miejscach, zawsze nadają im dodatkowego blasku i turystycznej atrakcyjności. „Duchy Szydłowca”, to krótkie przybliżenie tego, czy nasze miasto ma w tej dziedzinie coś do zaoferowania miłośnikom przygód z dreszczykiem. Z książek, które posiadamy w swoich zbiorach wynika, że tak, a relacje naocznych świadków przyprawiają o gęsią skórkę…

Bardzo cennym źródłem informacji na ten temat, jest książka Bogny Wernichowskiej i Macieja Kozłowskiego pt. Duchy polskie. Autorzy w trakcie jej tworzenia, spotkali się z ówczesną kustosz Muzeum Ludowych Instrumentów Muzycznych. To ona opowiedziała im o kilku racjonalnie niewytłumaczalnych zdarzeniach, mających miejsce na zamku w Szydłowcu. Jak sama wówczas stwierdziła, w ciągu kilku lat swojej pracy, liczne grono osób, opowiadało jej o niepokojących incydentach z udziałem istot, które w żargonie miłośników zjawisk paranormalnych, nazywa się „fantomami”. Sygnały o tym, że coś jest na rzeczy, otrzymywała od robotników, którzy byli odpowiedzialni za remont zamku. Pytali ją czy nie boi się w nim przebywać. Kiedy zaś zaproponowała im nocleg w salach na najwyższym piętrze, po to, aby nie musieli dojeżdżać i wcześniej zaczynali pracę, wszyscy kategorycznie odmówili.

Sama Pani Kustosz przekonała się, że obawy robotników mogą być uzasadnione. Pewnego wieczoru, gdy siedziała w swoim biurze, usłyszała bardzo głośne kroki dochodzące z piętra wyżej. Ktoś najzwyczajniej w świecie spacerował po pokojach. Sęk w tym, że gdy poszła to sprawdzić, okazało się, że owe pomieszczenia były pozamykane, a kroki ucichły - nikogo żywego tam nie było…

Zamek w Szydłowcu 

Najbardziej przerażająco brzmi jednak inna historia. W 1972 roku, praktyki na zamku odbywało kilku studentów historii sztuki. Mieli oni okazję mieszkać w pokojach, z których dobiegały niewyjaśnione hałasy. Po skończeniu praktyk, wszyscy mieli przyznać, że choć twardo stąpają po ziemi, to jednak w trakcie pobytu przydarzyło im się coś, czego nie potrafili wyjaśnić. Według ich relacji, wszystkim śniły się takie same, powtarzające się koszmary. W tych snach pojawiała się ich sala sypialna. Niemająca określonej postaci zjawa, przypominająca gęstą mgłę, „zbliżała się do nich, ogarniała, przenikała i dusiła”. Czuli to na swoich klatkach piersiowych. Budzili się wtedy z „uczuciem przerażenia, zmęczenia i duszności.” Co ciekawe, koszmary te dręczyły ich tylko wówczas, gdy nocowali na najwyższym piętrze zamku… Krążyły także pogłoski o tym, że w jednym z pomieszczeń samo zapalało się światło.

Trudno zidentyfikować genezę tej tajemniczej siły. Na zamku nie doszło do okrutnych mordów, nie był on też miejscem dramatycznych wydarzeń historycznych. Z jakiegoś jednak powodu, najwyższe piętro uchodzi za nawiedzone. Przekazy, o których mowa w tym tekście mają już wiele lat. Nie jest jasne czy w nowszych czasach komuś zdarzały się podobne doświadczenia. Jedno pozostaje pewne: mrok tajemnicy spowijający to miejsce, pozostanie z nami tak długo, jak długo żywa będzie pamięć tych, którym coś się w szydłowieckim zamku przydarzyło. Warto dodać, że obiektów, o których krążą tego typu opowieści, nie jest w Polsce zbyt wiele. Jeden z naszych największych zabytków, jest więc w doborowym gronie.

Jeśli wiecie więcej, posiadacie ciekawe anegdoty związane z naszym miastem i chcielibyście się tym z nami podzielić, zapraszamy Was do Powiatowej Biblioteki Publicznej.

Galeria

Zobacz również: